Gniew jest ukrytym lękiem i poczuciem bezradności. Jest podświadomą próbą obrony przed obezwładniajacym przeświadczeniem, że jestem nieważny, prześladowany i nic ode mnie nie zależy. Wcześniej w miejsce gniewu pojawiał się smutek, poczucie niemocy i zniewolenia, które stawało się tak dojmujące, że podświadomość musiała zacząć szukać innego sposobu radzenia sobie z postrzeganym przez nią chaosem i całkowitym brakiem kontroli nad życiem. Wtedy jako narzędzie podświadomej samoobrony pojawił się gniew.
Znam ludzi, którzy noszą w sobie złość, która dotyka najczęściej tych, którzy są najbliżej. Niekoniecznie tych, którzy na nią zasłużyli. To jest złość połączona z agresywnym zachowaniem w słowach, gestach i myślach, niecierpliwa, pogardliwa, lekceważąca. Kiedyś i ja czułam złość w obecności takich osób. Dzisiaj patrzę na to inaczej.
Dzisiaj wiem, że ta złość w rzeczywistości nie jest skierowana do nikogo z osób dookoła, mimo że pozornie tak może to wyglądać. Ta złość jest kłębkiem poszarganych, trudnych, przykrych emocji, które dławią, siedzą na sercu i duszą tak bardzo, że człowiek, który nie umie sobie z nimi poradzić, wybucha jak wulkan albo zatruwa bliskich swoją złością. To jest jego mechanizm przetrwania, z którego nie zdaje sobie sprawy.
Kiedyś na złość, przykrą zaczepkę albo nieprzyjemne zachowanie odpowiadałam tym samym. Też byłam nieprzyjemna, kąśliwa, niecierpliwa, podejmowałam kłótnię.
Dzisiaj rozumiem, że człowiek kierujący sie w życiu gniewem, uprzedzeniami, pogardą i chęcią walki, jest w rzeczywistości ofiarą swoich własnych nierozpoznanych emocji, których nie rozumie i nie potrafi rozwikłać. Reaguje gniewem, bo to przynosi (podświadomie) chwilową ulgę, nawet jeśli pociąga za soba przykre konsekwencje. Jest to rodzaj uzależnienia, czyli zachowania znajdującego się poza jego racjonalną kontrolą.