GDY MIŁOŚĆ BUDZI DEMONY

 

Dojrzała i zdrowa miłość nie jest wcale tak częsta jako może się wydawać. Aby móc w taki sposób kochać, trzeba przede wszystkim umieć kochać siebie. To wielokrotnie powtarzane stwierdzenie może wydawać się truizmem - ale niestety jest w tym zdaniu głęboka prawda. Niestety? Bo niestety nie tak wielu z nas było w dzieciństwie prawdziwie (zdrowo) kochanych i niestety efektem tego jest nieumiejętność zdrowego kochania siebie i innych. 

 

Nie wchodząc zanadto w tłumaczenia, co to znaczy, wspomnę tylko, że zdrowa miłość do siebie opiera się na autentycznej sympatii (także czułości), na szacunku do siebie, na dbaniu o siebie i braniu pełnej odpowiedzialności za swoje życie. Polega też na byciu szczerym i lojalnym wobec siebie, otwartym na siebie i świat oraz na umiejętności odczuwania empatii wobec siebie i innych.

Niestety nie tak wielu z nas potrafi kochać i tak wielu z nas, znając świetnie teorię, doświadcza trudności w zastosowaniu jej…

 

Doskonałym komentarzem do dzisiejszych rozważań jest bardzo głęboki tekst Jona Fredericksona, który znalazłam niedawno w Internecie (Psychoterapia przez ciało).

 

"Kiedy pozwalasz mi pokochać ciebie, część ciebie musi UMRZEĆ. 

Być może to część, w której jest twoja nienawiść do siebie samego. 

Być może jest to twoje zaniedbywanie i ignorowanie siebie. 

Może jest to twoja bezwartościowość. Wszystko to, co buduje twoje fałszywe ja, musi pęknąć i umrzeć, aby moja miłość i akceptacja mogła DOTRZEĆ głębiej, do ciebie PRAWDZIWEGO.

Każda fasada, fałszywa maska, każda obrona, musi umrzeć, abyś mógł pozwolić sobie na bycie kochanym.

 

Kiedy to się dzieje, czujesz, że te obrony umierają, czujesz że je tracisz, czujesz również głęboki ból związany z tym, jak długo CZEKAŁEŚ na ten moment. W tym momencie, w którym rodzisz się na nowo, jest zarówno radość narodzin, jak i smutek umierania. 

 

Różne strategie obronne, które gwarantują nam bezpieczeństwo w dzieciństwie, budują naszą SAMOTNOŚĆ w dorosłości. I te strategie muszą umrzeć, jeśli mamy sobie pozwolić na to, aby DOTYKAŁA nas miłość. Kiedy ten moment następuje, kiedy czujesz się kochany, powracają wszystkie bolesne wspomnienia sytuacji, w których te obronne strategie były ci niezbędne, za tymi wspomnieniami podąża ŻAŁOBA po wszystkim, co utraciłeś.

 

Aby pozwolić sobie na przyjęcie mojej akceptacji (miłości), musisz zrobić krok w nieznaną przestrzeń. Tam, gdzie NIE WIESZ, co się wydarzy. W przestrzeń, w której będziesz rozstawał się ze swoimi obronami, ścianami ODGRADZAJĄCYMI cię od ludzi, historiami za którymi się ukrywasz - tak, abyśmy mogli razem zobaczyć kim naprawdę jesteś i JAKI jest świat poza więzieniem zbudowanym z twoich obron. Musisz pozwolić sobie na UTRATĘ wizerunku siebie jako niewiele wartego, niewystarczająco dobrego, wizerunku kogoś kto nie zasługuje na szacunek innych, kogoś kto wstydzi się sam siebie, kogoś kto zasługuje tylko na to, aby umrzeć.

Wszystkie te wizerunki nie dopuszczają do ciebie MIŁOŚCI.

Musisz pożegnać się z tymi, DOTĄD najlepszymi twoimi przyjaciółmi. Musisz przestać być do nich przywiązany, bo tylko wtedy będziesz w stanie ZWIĄZAĆ się z drugim człowiekiem (...)"

 

Aby miłość mogła zaistnieć, potrzeba otworzyć serce, zaufać komuś i być autentycznym – szczerym. Trzeba się więc w pełni odsłonić, przestać grać, chować się i uciekać. Te warunki powodują, że zranione niegdyś serce, które chroniliśmy przed kolejnym ciosem nawet latami, odczuwa ogromny niepokój. Bo z jednej strony tak bardzo pragniemy kochać i być kochanymi, a z drugiej tak bardzo boimy się kolejny zaryzykować złamanego serca i odrzucenia. Dlatego w momencie, kiedy pojawia się szansa na to wielkie uczucie, poranione wcześniej osoby nie potrafią tej miłości przyjąć albo próbując jej doznać, przypominają sobie i na nowo przeżywają swoje dawne cierpienia związane z miłością i odrzuceniem. 

 

Nie dziwić więc będzie następujące zachowanie: 

 

• podejrzliwość, nadmierna zazdrość wynikająca z lęku przed stratą partnera/ki

• sabotowanie uczuć i szukanie dziury w całym, żeby wcześniej dostrzec sygnały o ewentualnym porzuceniu, aby móc się wycofać zanim zostanie się porzuconym

• niestabilność - odchodzenie i powracania wywołane niepewnością wzajemności i silnym lękiem przed domniemaną stratą

• niedowierzanie, że jest się wartym miłości (związane z niskim poczuciem własnej wartości)

• brak zaufania, z obawy, że otwartość i szczerość zostanie wykorzystana przeciwko osobie zaangażowanej uczuciowo

• nieumiejętność przyjmowania komplementów, troski, darów, bo trudno uwierzyć, że mogę brać/zasługuję na coś…

• nadmierne i niepotrzebne poświęcanie się, aby zasłużyć na miłość, być jej godnym/ą

• prowokowanie i/lub postawa roszczeniowa (nadmierne wymagania), żeby się upewnić, że gdyby poszło coś nie tak, nadal będzie się kochanym/ą

• chłód i niedostępność wynikająca z obawy przed demaskacją swojej kruchości, niepewności…

• chowanie się za żartami, pokpiewaniem, nieuzasadnionym dystansem (nawet cynizmem), aby móc zaprzeczyć własnym deklaracjom, otwarciu serca i nie dać komuś „satysfakcji”, że było się bardziej zaangażowanym

• kalkulacja, czyli coś za coś z obawy przed demaskacją, że ktoś bardzo się angażuje – czyli całus za całus, telefon za telefon itd.

• zawłaszczanie i zalewanie miłością, żeby partner nie miał sumienia wycofać się.

Itd.

 

Stylów zachowania jest bardzo wiele, bo tak wiele taktyk obraliśmy, żeby bronić się przed bólem odrzucenia.