Gdybyśmy tak zaczęli na rozczarowanie patrzeć jak na odczarowanie. Zamiast smucić się i rozpaczać, bo często do tego prowadzą rozczarowania, siadalibyśmy z kubkiem ciepłej herbaty (lampką wina/kawą) i myśleli o tym, że w końcu się przed nami odczarowała rzeczywistość, że w końcu wiemy, jak się sprawy mają. Ileż to razy zdarzało się, że docierało do nas, że jest zupełnie inaczej niż sobie wyobrażaliśmy. Ileż to razy czuliśmy gorycz rozczarowania, a zamiast wlewać w siebie tę gorycz może lepiej poczuć siłę z tego, że wiemy jak jest, a nie, że jedynie wydaje nam się, że wiemy?