"Mam niechęć do czegoś, co nazywa się rynkiem rozwoju osobistego. Uważam, że to jest koncept oparty na kompletnie nierealistycznych założeniach – zakłamywania rzeczywistości, uciekania od bólu, kryzysu. Podkręca tylko narcystyczne aspekty naszej psychiki, skrajny indywidualizm. A to zranienia, niedoskonałości czynią nas ludźmi.
Na poziomie psychiki i kultury dajemy sobą zarządzać przez dwa trendy – hustle culture (kulturę zap***) i kulturę rozwoju osobistego. Zaczęło się niewinnie gdzieś w Ameryce, gdzie z etosu protestanckiego opartego na pracy i samodoskonaleniu zaczęły wyrastać pomysły na to, jak być lepszymi ludźmi. Po drodze dołączyły do tego chciwość i egocentryzm, a wszystko zaczęło być zorientowane na zysk, efektywność i optymalizację. Skończyliśmy w systemie, który szkodzi i jednostkom, i wspólnotom. Ale nie jesteśmy wszyscy ludźmi z „Sukcesji" – i całe szczęście. I chyba dlatego ludzie lubią „Zmierzchy". Bo to miejsce, gdzie mają prawo być niedoskonali, zagubieni, pokaleczeni, niewiedzący, na rozstaju. Nasze życie wygląda bardziej jak „Zmierzchy", mniej jak Instagram, i musimy się uczyć obsługiwać to prawdziwe życie”.
Marta Niedźwiecka w rozmowie z Joanną Mosiej-Sitek