"Osoby dotknięte traumą wydzielają duże ilości hormonów stresu jeszcze długo po tym, jak rzeczywiste niebezpieczeństwo minęło. Rachel Yehuda z Mount Sinai w Nowym Jorku pokazała nam swoje pozornie paradoksalne wyniki, wskazujące, że w zespole stresu pourazowego stężenia kortyzolu – jednego z hormonów stresu – są niskie. Jej odkrycia zaczęły nabierać sensu dopiero, gdy prowadzone przez nią badania wyjaśniły, że kortyzol w zasadzie kończy odpowiedź na stres, wysyłając swoisty sygnał “wszystko w porządku “. Tymczasem w PTSD stężenia hormonów stresu nie wracają do podstawowego poziomu, mimo że zagrożenie minęło.
W idealnym świecie system hormonów stresu powinien zapewniać błyskawiczną odpowiedź na niebezpieczeństwo a potem szybko wracać do równowagi. Jednak u pacjentów z PTSD ten system zawodzi. Sygnały walcz/uciekaj/zastygnij nadal napływają, chociaż już nie ma zagrożenia i – podobnie jak u psów – stężenia hormonów nie wracają do normy. Ich stałe wydzielanie ujawnia się w postaci podniecenia lub paniki, a w długim okresie zupełnie rozstraja organizm."
Bessel van der Kolk, Strach ucieleśniony